niedziela, 30 stycznia 2011

Z głową w błękicie - Tatry Wysokie
28 - 30 stycznia





 Od dawna umówiony wyjazd z Adasiem A. To był jego pomysł i małe marzenie na zimowe Tatry oraz Dolinę Za Mnichem, w której nigdy nie był. Cała zima nie rozpieszcza pogodą, aż tu nagle, u schyłku stycznia, wszystko wskazuje na to, że doświadczymy cudu prawdziwego zimowego wyżu tatrzańskiego!

  Adaś zgarnia mnie z pracy w piątkowe popołudnie i serpentynami Straconki a później drogą przez Ślemień tniemy w stronę Tatr. Panoramy kładą się oszałamiająco za oknem samochodu. Na Zakopiance, w dali, w smogu, kładą się do snu tatrzańskie smoki.
  W Palenicy jesteśmy przed 18-tą. Mróz tnie, ostatni ludzie po ciemku schodzą z gór. Monotonna droga, ze zgrzytającym pod butami zmrożonym wygładem śnieżnym i ognikami gwiazd płonącymi na doskonałej czerni nieboskłonu mija dość znośnie. Dzielę ją na etapy - jak zwykle - do Wodogrzmotów - do leśniczówki - do Włosienicy - do Morskiego. Przy Włosienicy kosmiczna łuna światła wśród szpaleru drzew. Łyk kawy. Poły kaptura oszronione zamarzniętym oddechem. Przekraczamy Żleb Żandarmerii i oczom oniemiałym z wrażenia ukazuje się księżycowy, magiczny widok. Nie potrzeba już czołówek.
  Ponad kotłem Morskiego Oka wznosi się kilometrowy mur opalizujący w doskonałej ciemności bielą śniegów. Ponad poszarpanym konturem mięguszowieckiego bastionu gwiazdy wielkie i łyskające zielono. Od stawu bije chłód. Z rozświetlonych okien obu schronisk - ciepło. Na werandzie świece. I wszechogarniająca cisza zamknięta w uśpionych ramionach białych gór...
  Dostajemy jeden nocleg, bo podobno nazajutrz ma być komplet. Tymczasem schronisko sprawia wrażenie opustoszałego. Podobno pod Szpiglasową po pas śniegu. Tymczasem...

  Sobota, 29 stycznia

  Poranek lekko mroźny. Przejrzystość powietrza najdoskonalsza. Dzień maluje ściany gór fioletową, opalizującą poświatą. Marzenie o takim dniu ścigało już dawno, ściga każdej zimy... Gorąca kawa i o 9-tej wychodzimy ze schroniska. Przypomina się mokra, wrześniowa wycieczka ku Wrotom Chałubińskiego, wśród mgieł i jarzębin przyprószonych pierwszym śniegiem. Dziś idziemy w bieli, ku majestatycznej turni Mnicha i znów ogarnia deja vu sprzed 10 lat... Ubity śnieg zgrzyta pod butami i zdejmujemy kurtki. Inwersja. I znienacka zza Żabiej Przełęczy wystrzeliwuje słońce. Nagle, nieoczekiwanie, po prostu... Zalewa oczy i nasyca krajobraz złotem i błękitnymi cieniami. Szerokie uśmiechy w stronę nieba tak granatowego, że aż puchną powieki...

Mnich
Mięguszowieckie - widok z okna

Słońce wstaje zza grani

  Zupełnie niepotrzebnie robimy szeroki zakos i trawersujemy niezbyt przyjemną bulę pod Mnichem, zamiast ciąć w górę poprzez kosówki. Teren wystramia się, trochę ślisko. Dogania nas sprawna, trzyosobowa ekipa. Dobrze, niech torują szlak. Dla pewności swych wyczynów zakładam raki, bo mięśnie zwiotczałe po kontuzji, lekach, zastrzykach i zbyt długiej przerwie od gór nie niosą zbyt pewnie. Wchodzimy w objęcia Doliny Za Mnichem.

W Dolinie Za Mnichem

Niżne Rysy i Rysy

  Głęboko wcięte Wrota Chałubińskiego nienaznaczone żadnymi śladami. Czarna turnia Mnicha gubi się wśród wyniosłości pozostałych szczytów. Przed nami dziób Cubryny, ostre profile Czarnego i Wielkiego Mięguszowieckiego. Ponad kotłem Czarnego Stawu ukośna piramida Rysów przecięta słynną rynną. Świat oszalał od słońc. Ciepłe, zupełnie nieruchome powietrze potęguje pozytywny nastrój. Śnieg jest sypki i dobrze przemrożony, każdy stromy krok w górę przybliża do celu. Jeszcze jeden zakos i już widać Szpiglasowy. Na horyzoncie wyrastają bliźniacze szczyty Tatr Bielskich, majestatyczny Lodowy, ostry Krywań... Śmiejemy się - mamy razem szczęście do pogód. To właśnie ostatniego lata na Krywaniu też mieliśmy taką żyletę.

Rysy i Wysoka

W stronę Tatr Bielskich

Niżne Rysy, Rysy, Wysoka

  Ostre podejście na delikatną płaśń i na tle granatowego nieba drogowskaz na Szpiglasowej Przełęczy. I niemożliwie, pionowo w górę ścięta biała droga przedeptana przez ekipę z przodu. Dali popalić. Jak ja tam wylezę? Cholera, pół biedy do góry, gorzej będzie z powrotem.

Karkołomny finisz pod Szpiglasową Przełęczą

  Przystaję w zwątpieniu. Przez chwilę ogarnia jakiś dziwny strach. To dawne uczucie, które nakazywało odwrót ze ścieżek. Przez chwilę mam ochotę uklęknąć tu w śniegu, na tej pionowej stromiźnie i poddać się, zjeść czekoladę i poczekać na Adasia. Z góry schodzi dwóch chłopaków, ostrożnie, powoli. Mijają mnie. Czuję się słaba i wystraszona drżącymi mięśniami ud, które każą zachować równowagę w tym nachyleniu. Oddech uspokaja się. Chowam kije, których ostatecznie nie da się już używać, bo się połamały i wyciągam czekan. Kilka energicznych podciągnięć, kilka zdecydowanych podparć i... stoję na przełęczy. Adam idzie dalej w stronę Wierchu. Mnie to do szczęścia niepotrzebne. To, co widzę dookoła zapiera dech w zasapanej piersi.

Mięguszowieckie Szczyty

Tatry Bielskie

Wysoka

Świnica, Zawrat, Dol. 5-ciu Stawów Polskich

Leśniczówka w Dol. 5-ciu Stawów Polskich

Szpiglasowy Wierch

Rysy i Wysoka

Krywań

Tatry Zachodnie

Fragment Orlej Perci

Ja zdobywca

  Wokół Tatry roziskrzone bielą śniegów opasają widnokrąg ze wszystkich stron. Łagodnie płynie grań Walentkowa, aż po wybitną Świnicę... Ponad falistość Doliny Pięciu Stawów Polskich strzelają Kozie Wierchy. W dole przyczepiona do płaśni doliny leśniczówka jak domek z zapałek. Wyniosłe, strome ściany Wysokich Tatr toną w radości zimy, pod najdoskonalej bezchmurnym niebem, w całkowitym bezruchu powietrza. Opalizujący srebrem grzebień Ciężkiego Szczytu na tle doskonałej, ukochanej piramidy Wysokiej... Ten widok przyzywa, przypomina o niedokonanym... Jakże teraz pięknie i oszałamiająco musi wyglądać cała jej gładka 800-metrowa ściana... Góra gór patrzy na mnie w ciszy tak głębokiej i niewyobrażalnej, że przenika na wskroś, nasącza duszę spragnioną gór i myślę, że piękniejszy dzień po prostu nie mógł się zdarzyć... Tak cudownie przez chwilę sama, na wysokości2 tysięcy metrów - właściwie pierwsze tatrzańskie zimowe osiągnięcie... Patrzę z wahaniem na strome zbocze, którym przyjdzie zaraz schodzić... Ee, jakoś to będzie...
  Wraca Adaś. Sesja zdjęciowa zdobywców, po czym przygotowujemy się do odwrotu. Schodzę przodem do stoku, podpierając się czekanem a drugą ręką wbijając szpony w śnieg. Trzęsą się kolana, bo czuję osłabienie trzymiesięczną labą od gór. Pot zalewa oczy i trochę wstyd... Ale to nie czas i miejsce na cwaniactwo. Nie uznają tego niestety trzy pańcie schodzące z góry tak, jakby zaraz miały na mnie polecieć z całym stokiem, gadając przy tym wniebogłosy. Puszczam je przodem, niech się zabijają. Na płaśni u stóp pokonywanej kluczowej stromizny czeka Adaś. Docieram do niego wkurzona, zmęczona, ale szczęśliwa. Czekan wędruje do plecaka.

Na Szpiglasowej Przełęczy

  Schodzimy wolno w dolinę, którą zaczyna zalegać błękitny, przedwieczorny cień. Coraz niżej, przez kosówkę, zjeżdżamy już na tyłkach. Mnich odzyskuje swą świetność. W dali błękitnieją Gorce... Ostatnie promienie słońca prześlizgują się po szczytach Rysów, malując je ognistą poświatą. Już widać schronisko i zamarznięty staw, po którym wędrują mrówki ludzi.
  W jadalni schroniska nawet tłoczno. Zasiadamy z obiadem i piwkiem, ale drugą noc decydujemy się spędzić w Roztoce. Nie jestem nawet zmęczona, szybki marsz ciemną drogą i po półtorej godzinie schodzimy ścieżką w las. Jest magicznie. Opiłki szreni na korzeniach wiatrołomów i puchatych zaspach odbijają światło czołówki i mam wrażenie, że kroczę przez bajkową krainę wybrukowaną diamentami. Skrzą się i połyskują srebrno, złoto, zielonkawo... Jest przepięknie i cicho...

Schronisko w Roztoce

Kryształowe drzewa

Szreń na drzewach o poranku

Las o poranku

Dolina Rybiego Potoku

  W schronisku cieplutko i kameralnie. Klimat chatkowy. Rozmawiamy do późna o wszystkim i niczym i czuję wręcz namacalnie, że odpoczywam. Chata zaszyta w lesie potęguje wrażenie ukojenia. Dobry dzień...
  Żegnają nas drzewa skrzące się srebrem i wyszywane płatkami szreni. Olbrzymie słońce, radość zimy i słoneczna mgiełka nad Głodówką. Oby więcej takich udanych tras i pokonywanych wyzwań...

Kozie Wierchy z Głodówki

Z lewej Gerlach

Widok z Głodówki

Wysoka i Rysy

Wołoszyn i Koszysta

Od Młynarza po Rysy

Z Głodówki

Gerlach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz