sobota, 22 sierpnia 2015

Boczne drogi - Ojców
22-23 sierpnia







  Sobotnie popołudnie. Spotykamy się z Bartkiem w Krakowie. Jak to miasto się dynamicznie zmienia… Chwilę później jesteśmy w Skale i ruszamy do Ojcowa, omijając główny trakt i wstępujemy na starą ścieżką, którą niegdyś chadzano na msze do ojcowskiej Kaplicy Na Wodzie – Drewnianą Drogę.
 
   Powstała ona w 2005 roku a nieopodal znajduje się odrestaurowany cmentarz choleryczny. Nazwa dzisiejszej ścieżki i wąwozu prowadzącego do Ojcowa wywodzi się od bali, którymi wyłożone było dno wąwozu. Umożliwiały one transport dział za czasów I wojny światowej.    
   Kiedy tylko wstępujemy między pola i łąki, następuje długo wyczekiwana i upragniona cisza… Niknie poszum dróg i wszelki zgiełk… Jest droga i las, ludzie przerzucający siano na polu, strachy na wróble, żółte wiechliny pod chmurnym niebem… samotny krzyż wśród łąk… A dalej piękny las Parku Narodowego a w nim majestatyczne graby i czerwone korale rzadkiej roślinki – obrazka plamistego… 

Drewniana Droga



Krzyż przy Drewnianej Drodze

Obrazki plamiste

   Zderzenie z weekendowo – wakacyjną rzeczywistością Ojcowa jest bolesne – tłumy ludzi i samochody. To nic, my tu tylko na chwilę, na pysznego pstrąga w Karczmie Pod Nietoperzem i czeskie piwo Holba. Ojców jak zawsze piękny. Stary i majestatyczny, z drewnianymi willami zatopionymi wśród dojrzałej, bujnej zieleni ogródków, ukwiecony kolorami kwiatów późnego lata i byłby to doskonały Tajemniczy Ogród, gdyby nie rozpasane tłumy niedzielnych turystów. Cuchnących spalinami, perfumami, pieniędzmi i tandetą. W rękach mają siatki na motyle (!!!) a na nogach buty na koturnach. Szkoda gadać…

Baszta zamku w Ojcowie

   Uciekamy w Sąspowską i nareszcie spokój i kwintesencja parku. Zielono i dziko… tu mieszkają bobry, co widać po rozlewiskach na Sąspówce. Rzeczka wije się wzdłuż drogi, jej brzegi obszyte są rzęsą wodną koloru szmaragdu a woda jest tak krystalicznie czysta, że chciałoby się zanurzyć twarz i tkwić tak w ukojeniu z rzęsą wplątaną w rzęsy… A nad wodą pochylone cicho karłowate wierzby…
   Dalej w las, grąd pełen grabów, pociemniały bór. Docieramy wąwozem do końca doliny i nad wyschniętym korytem potoku wychodzimy ku rozstajom dróg. W lesie przycupnęły omszałe skałki, pusto tu i prawie dziko. Dzień schyla głowę ku wieczorowi z nieśmiałym jeszcze zachodem słońca. Przysiadamy na łące pełnej przekwitłego rdestu, na szybkie piwko i – na kwaterę do Woli Kalinowskiej.

Sąspówka



   Wstajemy zbyt późno. Słońce już wysoko. Szybko wyrabiamy się i wybiegamy w jasny, ciepły świat. Stary dom obrośnięty winoroślą, droga między pola… Pustka, ząbki skałek nad Doliną Prądnika, zielone wały wzgórz, pastelowe kłosy traw i złote wiechliny, białe kwiaty rumianku i błękitne niebo… Prosty, harmonijny krajobraz tak doskonały w swej prostocie… Nie trzeba księżycowych gór i kosmicznych kanionów, majestatycznych szczytów i rajskich ogrodów. Tu jest wszystko napisane najczystszą harmonią sielskości i uroczego minimalizmu…

Dom w Woli Kalinowskiej


Droga z Woli Kalinowskiej do Ojcowa


   I znów szosa. Miliony samochodów. Krótki postój przy Kaplicy na Wodzie im. Św. Józefa Robotnika. Wzniesiona została w 1901 r. ponad dwoma brzegami Prądnika w Ojcowie. A „na wodzie” dlatego, jak głosi legenda, by sprytnie obejść carski zakaz budowania czegokolwiek na ziemi ojcowskiej. Tumult narasta. Panie na szpileczkach, leniuchy wożące się bryczkami zaprzężonymi w śliczne, dostojne koniki i ignoranci pod znakiem zakazu dokarmiający kaczki na stawie… Ech szkoda gadać…

Kaplica Na Wodzie


   Wąwóz Korytania. Trochę tu ludniej niż zapamiętałam z ostatniego pobytu, ale to było chyba z 10 lat temu… Przysiadamy na ławeczce pod Górą Okopy – przerwa na raciborskie rżnięte przed kolejną trasą. Dalej Dolina Prądnika zwęża się. Zamknięta skalną bramą, wprowadza nas w Prądnik Korzkiewski. Od prawej ściana i las, od lewej łąki i ogródki działkowe. Skręcamy w drogę ku Białemu Kościołowi i mozolnie, asfaltem wychodzimy w górę spory kawał od doliny do wsi. Tu obiad w pizzerii (ohydne mięso, dziwne, że w ogóle jeszcze żyję) i w dalszą drogę – do doliny Kluczwody leżącą pomiędzy Wierzchowiem a Bolechowicami.

Skała Rękawica

Początek szlaku na Górę Okopową

  Kameralna i piękna, potok Kluczwoda wije się serpentynami wśród lasu, przekraczamy brody, mostki i urokliwe zakamarki. Niestety czas nas goni, więc nie wdrapujemy się na widokową Skałę Zamkową, a szkoda, niestety trzeba jeszcze pokonać prawie 150 km drogi powrotnej środkami transportu publicznego a popołudnie już chyli głowę wieczorowi. Więc teraz po wyjściu z doliny tylko miarowe nabijanie kilometrów na asfalcie w poszukiwaniu autobusu. Rozstajemy się przed Zabierzowem.

Potok Kluczwoda


W Dolinie Kluczwody


   W Krakowie i w drodze powrotnej żegna mnie przepiękny zachód słońca rozpięty nad miastem i wzgórzami. Jakby świat mówił – dobrze, że przybyłaś w te strony znów. Dobry weekend.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz