sobota, 12 września 2015

Niedzielny spacer - Hrobacza Łąka, Groniczki
12 września




  Znowu wyszło samotnie. Cóż… Cieszę się, że się nie rozmyśliłam, ujrzawszy piękną pogodę za oknem o poranku. Szybki plan – znajomy od lat szlak na niedzielne rozgrzanie mięśni i ruszam o 10:25 z Żarnówki Małej nad zaporą w Porąbce. 
 
  Jest ciepły dzień babiego lata. W lesie jeszcze pusto, cicho i strasznie sucho… Każdego roku o tej porze wynosiliśmy z lasu kosze pełne grzybów – tego roku jest susza i tak bardzo oczekujemy deszczy, by ożywiły las, nawodniły wyschniętą na wiór ściółkę, by znów z daleka uderzała rozkoszną, wszechobecną wonią rodzącej grzybni…
  11:00 Kosarzyska. Przepiękne miejsce, jedno z ulubionych w Beskidzie Małym. Tu można tkwić na tej polance godzinami, w ciszy, już wysoko nad drogą, wśród przepalonych słońcem traw, fioletowych wrzosów, pomiędzy brzozowym młodnikiem a bukowym lasem Zasolnicy, a w okienku zamkniętym górskimi ramionami od zawsze Żar, jezioro i daleki Beskid płynący niebiesko pod równie niebieskim niebem…
  Idę dalej niespiesznie, bo ktoś wlecze się przede mną i zbyt głośno gada. Podejście ramieniem Bujakowskiego Gronia wyzwala w mięśniach lekki ból, ale uśmiecham się do siebie. Kiedy człowiek idzie górami sam, to właściwie dobry czas nie tylko na drobne przemyślenia, ale na dobry trening, dać z siebie wszystko, zrobić sobie mały wycisk, nie tylko przeć bezmyślnie naprzód albo wymięknąć na podejściu. Więc tak sobie cisnę, aby przystanąć, zwolnić, zmienić wycisk w prawdziwy spacer…


  A oprócz tego jest pięknie. Niezależnie od warunków. Dziś jest znajomy szlak i znajome lasy – ten na stokach Bujakowskiego, ciemny i gęsty, świerkowy, aż wszystko wokół niego ciemnieje… a potem wesołe młodniki obszyte borowinkami. Wszystko dziś cieszy. Oprócz ilości ludzi w miarę zbliżania się do Hrobaczej…
  Ostatnie, krótkie, jak zwykle hardkorowe podejście pod szczyt. Zwalniam i postanawiam przejść je bez zatrzymywania. 12:45, Hrobacza Łąka. Kupuję reddsa na wynos, zamieniam słowo z panem z okienka i ewakuuję się z oblężonej stonką łąki. Jak najdalej. Pierwszy głód…

Krzyż na Hrobaczej Łące


  Za Przełęczą U Panienki ludzie trochę się rozłażą. Rozglądam się za malowniczą polanką, gdzie można się schować, odpocząć, coś zjeść. Ale na Groniczkach wszędzie las, piękny i cichy, z dalekim widokiem na podbeskidzkie wioski i pstrokatymi jarzębinami rozsianymi tu i ówdzie, przypominającymi, że idzie jesień…


  Podchodzę pod masyw Gaików. To dopiero urocze miejsca. Zarastające łąki rozkołysanych, spłowiałych traw, ostrężyny, młodniki i błotniste ścieżki… I nagle docieram do miejsca, gdzie błotnisty i czerwony od gliny stawek, nad nim brzoza i aż przystaję… Pamiętam to miejsce sprzed lat, z wycieczki z Elą J. Jak to możliwe, że nie byłam tu nigdy więcej? Od ponad 15 lat!! Nic się tu nie zmieniło…

Na Gaikach



  Niedaleko później decyduję się na popas, bo burczy w brzuszku. Schodzę ze ścieżki, włażę w pierwsze lepsze krzaki i siadam wśród wykrotów i borowin. Małe drugie śniadanie i papieros w towarzystwie natarczywej osy. Wystawiam nos do słońca, które już nie opala, ale przyjemnie grzeje… Szkoda, że nie mam książki…
  Po godzinie idę dalej, przez węzeł na Gaikach i od miejsca, gdzie odchodzi szlak niebieski na Lipnik, zaczyna się krótka terra incognita do Straconki. Jakoś nigdy nie zrobiłam tego odcinka, wiecznie było nie po drodze. Autostrada spacerowa do Bielska. Piękne widoki na naprzeciwległe pasma – Skrzyczne, Magurę oraz całe Bielsko i okolicę u stóp… Siadam na widokowym wyrębie na szczyciku Czupel i próbuję w oddali znaleźć swoją ulicę. Ładnie to wszystko musi wyglądać wieczorem, kiedy zapalają się światła…

Panorama Bielska-Białej z Czupla




  Długie zejście w dół, niżej ładnym lasem, przez wyschnięte żłoby potoków, ku cywilizacji zastygłej w ciszy niedzielnego popołudnia. Pachnie słońcem, brzoskwiniami i potem…
  Dobry dzień. Tylko mój…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz