Była jesień, nudziliśmy się na chałupie z Magdą i Jaśkiem okrutnie. Wszystko, cokolwiek było do zrobienia zostało zrobione. Zakupy zostały wykonane i czekaliśmy do wieczora, by usiąść w kącie z flaszeczką i się zrelaksować. Nagle z włączonego CB radia dało się słyszeć wywołanie chaty. Zdumieni odebraliśmy zgłoszenie. A tu niespodzianka! Okazuje się, że pędzi do nas terenówką dawno nie widziany, mieszkający na co dzień w Anglii kolega Raczek. No to zapowiada się niezła impreza, znając Raczka zakrapiana suto. Chwilę później zadzwonił telefon. Z drugiej strony kabla ozwał się Arni pytając o Raczka. On także zapowiedział się wieczór na chatce. No to będzie niezła impreza…
Jak zapowiedzieli, tak się zjawili, przy czym Arni wystąpił w niecodziennym kostiumie, ponieważ stawił się w chacie w marynarce i dżinsach, tłumacząc, że jedzie prosto z pracy. Przywiózł kiełbasę na ognisko. Zjawił się również Raczek i po wstępnych obściskiwaniach przystąpiliśmy do ucztowania. Whisky gorącym strumieniem spływała do gardła.
Był środek tygodnia po sezonie, więc byliśmy jedynymi obywatelami na chałupie, co w efekcie poskutkowało tym, że poczuliśmy się nieco swobodnie. Whisky dodawała animuszu. Wówczas Raczek wyskoczył z niecodzienną propozycją.
- Magda masz płytę Edith Piaf?
- Mam a co?
- To włącz, mam ochotę potańczyć.
- Mam a co?
- To włącz, mam ochotę potańczyć.
Przenieśliśmy się do sali kominkowej, gdzie było więcej miejsca niż w kuchni i zapuściliśmy płytę. W kominku usmażyliśmy kiełbaski i wtedy to Raczek, rozochocony whisky i klimatem chatki zaproponował:
- A może byśmy się tak przebrali za baby, Arni? Magda masz jakieś sukienki?
Tym sposobem z garderoby Magdy wywleczona została fioletowa suknia, w którą wskoczył nieco korpulentny Raczek. Z długich włosów uplotłyśmy mu warkoczyki, otrzymał również nieco frywolny makijaż a na nogi nieco ciasne baleriny Magdy. Arni odział się w powłóczystą czarną suknię, dodatkowo wypchałyśmy mu stanik skarpetkami, dzięki czemu paradował z biustem rozmiaru sporego D. Jasiu nie odstawał od towarzystwa i odziany w haftowaną bluzkę i spódnicę z koronkami oraz pantofle wirował na parkiecie do piosenek Edith Piaf. My z Magdą robiłyśmy za mężczyzn, odziane w bojówki i znoszone sztruksy. Ubaw był po pachy.
W pewnym momencie Magda, kręcąc piruety z Raczkiem zatoczyła się i porwawszy za sobą partnera, omal nie wpadła twarzą do kominka. Przewrócili ławę i stojące na niej wiktuały a jedyną reakcją na niedoszły wypadek był okrzyk Raczka:
- Patrzcie jak ta musztarda się artystycznie rozjebała!
Pląsom nie było końca, whisky miło paliła w gardło, Edith Piaf śpiewała z głośnika, Arni odpychał mnie w tańcu swoim biustem. Nagle panowie zachcieli na stronę, wyszliśmy zatem na zewnątrz.
- Ale musimy tak jak one, na kucająco – zakomenderował Raczek, po czym zdjęli bieliznę i wypięli dupska w trawę.
- Ale musimy tak jak one, na kucająco – zakomenderował Raczek, po czym zdjęli bieliznę i wypięli dupska w trawę.
- Ty, jak one to robią, mi się od razu srać chce – ozwał się Arni.
Kiedy w końcu uporali się z problemem, wróciliśmy do środka i hulaliśmy dalej, chatkę na wszelki wypadek zamknęliśmy. I kiedy kolejna flaszka whisky robiła rundę po stole, nadeszła katastrofa. Na chatce odezwał się dzwonek.
Nieco już podchmielony Jasiu, w swojej paradnej bluzce i spódnicy oraz pantoflach rozmiaru 45 ruszył w stronę drzwi. Chwilę później w kominkowej stanął nieco zdezorientowany Kolega, który zobaczywszy pląsających transwestytów zrobił oczy jak pięć złotych, po czym wycofał się bezpiecznie do kuchni.
Nieco już podchmielony Jasiu, w swojej paradnej bluzce i spódnicy oraz pantoflach rozmiaru 45 ruszył w stronę drzwi. Chwilę później w kominkowej stanął nieco zdezorientowany Kolega, który zobaczywszy pląsających transwestytów zrobił oczy jak pięć złotych, po czym wycofał się bezpiecznie do kuchni.
Kiedy płyta Edith Piaf leciała już po raz czwarty, towarzystwo nieco się zmęczyło i przysiedliśmy w kuchni, strasząc Kolegę patrzącego z ukosa na wymalowanych panów. Zrobiła się noc. Panowie w sukienkach złożyli głowę do snu, kiedy siedziałam jeszcze z Kolegą popijając resztki whisky, rozmawialiśmy o Rumunii. Natenczas drzwi kuchni otworzyły się i stanęła w nich złowieszcza postać w powłóczystej sukni.
- Stanik mnie gniecie – wyznała postać bezradnie.
Trzeba było pomóc nieszczęśnikowi i wyciągnąć biustonosz z zawartością przez rękawy sukienki. Oswobodzony, Arni zniknął w czeluściach chatki a my z Kolegą dopiliśmy w spokoju whisky i postanowiliśmy, że ta impreza nigdy nie miała miejsca.
- Stanik mnie gniecie – wyznała postać bezradnie.
Trzeba było pomóc nieszczęśnikowi i wyciągnąć biustonosz z zawartością przez rękawy sukienki. Oswobodzony, Arni zniknął w czeluściach chatki a my z Kolegą dopiliśmy w spokoju whisky i postanowiliśmy, że ta impreza nigdy nie miała miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz