poniedziałek, 16 października 2006

Tatrzański chillout
16 - 24 października



 16 października, poniedziałek

  Po kilku dniach "zgniłego wyżu" wyszło słońce. Może dlatego, że właśnie zaczynam urlop? Decyzja ostateczna - pojadę tam, gdzie zawsze czuję się dobrze, gdzie chcę jechać, by odpocząć. Zakopane.
  Beskid i Gorce nalane ciepłym światłem popołudnia. Cienie są długie, wlewają kontrasty w doliny i góry, jest tak cudownie, że chciałoby się wyskoczyć przez szybę autobusu i wypstrykać wszystkie klisze. Za Skomielną horyzont okrywa się grubą warstwą chmur. Nadchodzi zimny zmierzch późnej jesieni. Ponad tymi chmurami obraz jak nie z tej ziemi - zawieszone na niebie ostre, pojedyncze szczyty koloru wrzosu z mlekiem; nikną w dymach wieczoru już przed Nowym Targiem.

niedziela, 24 września 2006

Połowa Czerwonych Wierchów
24 września

  
  Od rana słońce i chłód. Lekki zawrót głowy po wieczornej, niespodziewanej i międzynarodowej imprezie na balkonie w PTSM-ie. O 7:30 patrzę w stronę gór zarysowanych ostro nad dachami, na bezchmurny błękit nieba i wciskam ręce do kieszeni z uśmiechem. Będzie cudny dzień i piękna wycieczka.

czwartek, 24 sierpnia 2006

Trochę pechowe Rohacze
24 - 26 sierpnia

 
  Czy ja mogę coś dodać? Siedzę sama, samiuteńka pośrodku Tatr zachodzących wieczorną mgłą... Kiedy było tak ostatnio? Na Kondratowej?... Ci, którzy zeszli, poszli swoją drogą, bądź są teraz stłoczeni w jadalni chaty a ja siedzę sobie przed schroniskiem i patrzę sama i w ciszy, jak kończy się wielkie tatrzańskie lato usłane pastelowymi chmurami, a zaczyna pomału moja własna ukochana jesień z dłońmi w rękawach swetra i myślami na wyłączność...

niedziela, 20 sierpnia 2006

Muńczoł
20 sierpnia

 
  Wydarzenia minionego tygodnia zmęczyły mnie psychicznie tak bardzo, że jedynym celem na ten dzień było zdobycie niezdobytego - Muńczoła (Muńcuła). Psychika została gdzieś daleko za mną, między problemami prywatnymi a problemami koleżanki z pracy. Poszłam w góry zmęczona, śpiąca i nieobecna.
 

wtorek, 15 sierpnia 2006

Jałowiec i Magurka Suska
15 sierpnia

 
  Plan odwiedzenia nieznanych tras wraca do łask. Tym razem znów towarzyszy mi Paweł zwany Dziadkiem. Ruszamy późno, bo dotrzeć gdziekolwiek z Kęt i z Żywca to koszmar (albo raczej do Żywca). Jedziemy przez Koszarawę a blask słoneczny rozświetla świat za szybą autobusu, nastraja kontrasty i Żywiecczyzna wygląda jak z bajki - lazurowe niebo, zieleń drzew, czerwień dachów i złote kopy siana malowniczo majaczące na horyzoncie. Jest przepięknie i gdy wysiadamy w Koszarawie Cichej, słońce i wiatr uderzają w twarz, wywołując uśmiech.

niedziela, 23 lipca 2006

Potrójna
23 lipca

    
  Na temat Potrójnej, okolic i Chatki Pod Potrójną mogłabym pisać referaty. Dziś jednak postanowiłam zrobić sobie spacer w ramach czystego odpoczynku. Plan był - dotrzeć na Leskowiec, ale nie stanowił żelaznego celu. Chciałam po prostu przejść się, zażyć słońca i samotności, żeby nie zdziczeć w domu. I tak przed 9 rano wkraczam na znajomą ścieżkę poza szlakiem z Wielkiej Puszczy. 

niedziela, 16 lipca 2006

Hala Boracza
16 lipca



Przedziwne jest to uczucie - przez cały tydzień pęd do gór i wołanie tak silne, że wręcz nie do zniesienia, a gdy wcześnie rano w niedzielę zaryczy budzik, jakieś wewnętrzne lenistwo siłą obraca na drugi bok. I nie chce się. Perspektywa kolejnej niedzieli, gdzie jak pingpong obijałabym się w czterech ścianach, poderwała mnie z wyra i było to bardzo dobre posunięcie.

środa, 21 czerwca 2006

Obrazki tatrzańskiego lata
21 - 25 czerwca


  Tym razem padło na słowackie Tatry Wysokie. Znów z Grażynką przy boku. Docieramy do Štrbskégo Plesa i rozpoczyna się poszukiwanie noclegu. W schronisku pełno, hotele zbyt drogie, rozważamy ewakuację do którejś z pobliskich wsi i szukanie "privatu", gdzy zaczepia nas na ulicy tajemniczy jegomość i za rozsądną cenę oferuje nam wynajęcie na kilka dni swojego mieszkania. Skromna, ale sympatyczna kawalerka w centrum miejscowości, wyposażona kuchnia, sypialnia, TV, na szlaki blisko. Bierzemy!

wtorek, 2 maja 2006

Wiosenne grillowanie, czyli majówka w Słowackim Raju
28 kwietnia - 3 maja

    

  Kolejny wyjazd z Grażynką miał być tym przełomowym, kiedy to nareszcie duch gór, duch przygody i duch dobrego towarzystwa pozwolą spędzić wspaniałe dni z dala od codzienności i bezustannego myślenia, że nazajutrz trzeba wracać i coś się ciągle nie udaje. Od dawna czekałam na moment, gdy wręcz rozpaczliwie nie chce się wracać i - ten moment nastał. A jak się rozpoczęło?