sobota, 2 lutego 2019

Bezbożnicy na Dróżkach Kalwaryjskich
2 lutego

Po ciężkim tygodniu w pracy, sporej przerwie w wędrowaniu oraz biorąc pod uwagę beznadziejne prognozy pogody, decydujemy się na wycieczkę pozagórską, aczkolwiek niezwykle malowniczą. Budzik drze się o 5 rano i podwójne zwłoki spływają z cieplutkich pieleszy (jakby mało było wczesnego wstawania do roboty od poniedziałku do piątku). Gorąca kawa, rozklejanie powiek, ostatnie ziewanie i lecimy na pociąg a łbem targa halny, tworząc na moim czerepie osobliwą fryzurę przypominającą wronie gniazdo.
Za oknem pociągu ciemność nocy ustępuje z wolna granatom brzasku. Za pagórami Beskidu Małego nieśmiałe złote pasy wschodzącego gdzieś w oddali słońca. Widoczność jest bardzo dobra, góry wyraźne i dalekie, wiatr pędzi kłęby chmur po nieboskłonie. Ciekawe, czy prognozy się sprawdzą i koło południa nam doleje…