Piwo lało się w chatce w zapomnianym zakątku Beskidu strumieniami. Na czele biesiadujących, po kilku już dobrze przyjętych głębszych czystych 40 % stał Spaniel. Rozweselony do granic muzyką i głupawymi rozmowami, brylował w towarzystwie jakby był gwiazdą wieczoru. Spaniel był osobą nie zważającą na konwenanse a jeśli dodać do tego szczyptę alkoholu, potrafił przekroczyć granice. Zabawa razem z nim z reguły była wyśmienita. Potrafił pojawić się na imprezie w stroju klauna. Tym razem jednak pojawił się w innej odsłonie. Dosłownie.
Wieczór nastał nad chatką. Nastała ciemność, choć wieczór jesienny a raczej noc była jeszcze młoda i mogły się pojawić jeszcze jakieś osoby ze szlaku, choćby harcerze. Spaniel postanowił dokonać wymiany garderoby i tak oto paradował po chatce w koszulce reprezentacji Brazylii i naciągniętych spodniach dresowych oraz góralskich, wyświechtanych pantoflach. W tym zestawie wyszedł na przyzbę na papierosa. Natychmiast też poddał się filozoficznym dywagacjom na temat historii Górnego Śląska, wymachując papierosem przed nosem rozmówczyni, a raczej pokornej słuchaczki.
W tym momencie wyszedł na przyzbę jeden z imprezujących, po czym przysłuchując się chwilę monologowi Spaniela wygłosił:
- Na chuj ci mózg jak masz dres?
Spaniel przerwał swą wypowiedź i wzruszywszy ramionami oznajmił:
- To mogę zdjąć…
Po czym ściągnął do kostek spodnie dresowe wraz z bielizną i beztrosko wrócił do przerwanego słowotoku filozoficznego, wymachując papierosem (i nie tylko papierosem) przed nosem osłupiałej słuchaczki.
Szczęście w tym nieszczęściu, że z lasu nagle nie wyszli turyści, bowiem widok bezpardonowo rozebranego na przyzbie mężczyzny zapewne skutecznie odstraszyłby każdego bądź pozostawił lekką traumę a już na pewno przyczyniłby się do pogorszenia reputacji chatki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz