Fizyka kwantowa

    
Nie wiem dokładnie ile razy byłem na mojej ukochanej Babiej Górze. Na pewno idzie to w dziesiątki, w każdym razie po dwudziestym piątym przestałem liczyć. Kto był, zna jej kapryśność, jak to u kobiet bywa. Nazywana Matką Niepogód potrafi w okolicach kopuły szczytowej, zwanej nie bez powodu Diablakiem, wylosować sobie z koszyczka o nazwie „wyjątkowo niesprzyjające” trzy warunki pogodowe. Wszak według legend odbywały się na niej sabaty czarownic.    
   Tego pamiętnego, sierpniowego dnia namówiliśmy na wyjście Trzy Babiogórskie Debiutantki (w skrócie TBD): Aganioka, Doris i Aćkę. Stryjek już na parkingu zacierał łapki łypiąc na sinoszare chmury nad pokręconymi wiatrem świerkami: 
    - Będzie wpierdol, hehehe! Niech TBD wiedzą, co to Królowa Beskidów! 
    Podchodząc do schroniska z lekkim niepokojem patrzymy co się dzieje. Sine chmury nad naszymi rozpalonymi łbami jakoś nie chcą opaść złotą rosą na sierpniowych trawach. Co więcej. Coraz częściej spośród nich wyziera uśmiechnięta twarzyczka naszej Gwiazdy Dziennej. Gdy osiągamy grań szczytową rozpościera się nad nami lazurowy błękit nieba. TBD pieją z zachwytu. 
    - A co tam widać? Tam daleko? 
    - Tatry – niechętnie odpowiada Stryjek. 
    - A tam? To jezioro? 
    - Zalew Orawski – tym razem zrozpaczony odburkuję ja. 
    Kilka godzin później, siedząc w karczmie, zajadając pyszne pierogi, kwaśnicę i popijając złotego umilacza chwil ulotnych, Stryjek trąca mnie w łokieć. 
    - Ty, co to było? 
    - Co? – pytam zrozpaczony. 
    - No ten skwar, upał, błękitne niebo, widoki, chłodny browar na szczycie… 
   - A o to ci chodzi! Wiesz Stryjek. Kobieca logika i fizyka kwantowa mają jedną wspólną cechę. Trudno to zrozumieć. TBD może jakoś dogadały się z Jędzą w swoim, mężczyznom nieznanym języku… 
    - Chyba masz rację. A miał być taki śliczny wpierdol – wydusił z siebie Stryjek i z lekka otępiałym od upału wzrokiem podążył za łyżką z wolna zmierzającą od krawędzi michy do jego ust.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz