Flaszka

     Skończyły się zapasy i w lodówce powiało pustką. Zdecydowaliśmy z Mateuszem odpalić gazika i zjechać do wsi do sklepu, aby uzupełnić wiktuały. Gazik pomknął w dół stoku i zostawiliśmy chatkę za sobą.
    Pod sklepem, jak to w dzień powszedni , nie działo się wiele. Bar był jeszcze zamknięty i niebezpieczeństwo konieczności podwożenia jakiegoś górala do góry, zażegnane. Zrobiliśmy szybkie zakupy i wsiedliśmy do samochodu, kiedy oczom naszym ukazał się obrazek. Czterech górali wyszło ze sklepu, każdy ze swoją siatką, z tym że jeden dzierżył w dłoni flaszkę z tanim winem. Stanęli pod murem sklepu i odpalili papierosy. Natenczas jeden z nich przystąpił do otwierania wina, odbijając je w denko.         

 Flaszka wyśliznęła mu się z rąk i z impetem uderzyła o chodnik, roztrzaskując się w drobny mak. Czerwień nalewki drobnymi kroplami niczym krew Chrystusa spowiła biel brudnego śniegu.

    Czterech chłopa tępym wzrokiem spojrzało na rozlany na chodniku alkohol i resztki szkła, po czym trzy oskarżycielskie spojrzenia utkwiły w winowajcy. Poleciał na niego stek przekleństw i wymachiwanie łapami nad głową. Po czym każdy z trzech oskarżycieli odwrócił się na pięcie i pobrzękując siatkowymi zapasami oddalił się każdy na swoją górkę.

    Czwarty stał w bezruchu i z miną nieszczęśnika przyglądał się roztrzaskanej flaszce, drapiąc się po głowie.

    - Żal mi chłopa – powiedział Mateusz. – Chyba odkupię mu to wino.
    Pojechaliśmy a Janka kumple o dziwo nie ukrzyżowali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz