Nadeszło lato. Soczysta zieleń wiosny w górach nie zdążyła jeszcze przeminąć, gdy wiosenny chłód nocy zamienił się w ciepłe wieczory i noce, które pozwalają na biwakowanie w namiocie. Wraz z grupą Przyjaciół pod kierownictwem niejakiego Rewolwera postanowiliśmy uczcić ten dzień a właściwie noc gdzieś wysoko w górach. Padło na Beskid, wiatę, polanę z pięknym widokiem, ognisko...
Z Baśkiem docieramy jako pierwsi. Tuż po nas pojawia się Stryjek i Moric a dwa kroki za nimi podąża katastrofa. Na polanie pojawiają się dwie pańcie z dziećmi w wieku przedszkolnym. Pańcie mają imponujące tipsy i różowe sweterki. Przysiadają się do ogniska jak gdyby nigdy nic i udają, że się integrują. Nie zwracamy na nie większej uwagi.
Zapada zmierzch, ognisko wesoło strzela iskierkami w stronę wiszącej nad naszymi rozpalonymi łbami srebrnej tarczy Księżyca, toczą się opowieści dziwnej treści, jednak całą tę sielankę zakłóca wrzask kilku dzieciaków, które wyfiokowane pańcie przyprowadziły ze sobą. Nie wiemy, bo i skąd, że to się niebawem zmieni.
Pomimo długiego, letniego dnia zapada zmrok. Cały czas zastanawiamy się, gdzie się podziała ekipa Rewolwera? Przecież mieli najbliżej... Ni stąd, ni zowąd jako przedskoczek z krzaków wychodzi Antosia czyli znajoma nam suczka Rewolwerowców. Po kilku minutach w oddali widać w mroku nocy dwie czołówki. Regina i Leszek!!! Radość powitania po czym Regina omiatając wzrokiem w świetle czołówki najbliższe otoczenie zadaje pytanie.
- To Rewolwera jeszcze tu nie ma?
- Nie a co?
- Szedł przed nami, powinien już tu być.
Nagle, z przeciwnego kierunku, z którego przyszła Regina, z borowin wyłania się COŚ. Na czworaka, drąc nieziemsko ryja - RATUNKUUUUUUU!!! Skupione w jednym miejscu światła latarek ukazują obraz nędzy i rozpaczy. Jeśli ktoś oglądał horror "The Ring" to sobie to wyobrazi. Potargane przez gałęzie smreków długie włosy opadające na oczy i rozpaczliwie chwiejny chód Rewolwera znienacka budzi do życia pańcie z tipsami.
- Chodźcie - rzuca jedna z nich. - To nie jest impreza dla dzieci.
Po czym zawijają się tak szybko jak przyszły i odtąd jesteśmy już tylko w swoim zaufanym gronie.
Poranek jest piękny. Śniadanie, kawusia i niezbędny papierosek. Namiot Rewolwerowców jakby uśpiony. Jednak nie na długo. Pałaszując pod wiatą jajecznicę słyszymy subtelne "wzzzzzziuuuuut". To suwak w namiocie Rewolwera. I tu zaczyna się druga część show.
- Dzień dobry!!!
- A dobry - odpowiadamy.
Rewolwer i Regina siadają do wspólnego stołu i pałaszują swoje wiktuały. Nagle wkrada się niepokój. Liczymy. Stryjek spał pod wiatą. Moric w hamaku. My w swoim namiocie. Rewolwery w swoim. W takim razie gdzie jest Leszek?
- Leszek!!! - rozlega się donośne wycie całej ekipy. Antosia, wykorzystując swój instynkt zaczyna węszyć. Po kilku chwilach trafia na ślad. Jakieś 50 metrów od naszego obozowiska, w głębokich borowinach trafiamy na wygniecioną dziurę wypełnioną śpiworem z ledwo żywą zawartością.
- Tu jest - ktoś drze się wniebogłosy!!!
- A no tu jestem - odpowiada Leszek - chciałem się trochę przekimać.
I tu pojawia się okrzyk uradowanego z faktu odnalezienia kumpla Rewolwera!!!
- Moc, Energia, Endorfina!!!
P.S. Kilka tygodni później znów się spotkamy w tym towarzystwie i ten końcowy okrzyk Rewolwera zostanie trochę przerobiony, ale to temat na osobną historię...
Pomimo długiego, letniego dnia zapada zmrok. Cały czas zastanawiamy się, gdzie się podziała ekipa Rewolwera? Przecież mieli najbliżej... Ni stąd, ni zowąd jako przedskoczek z krzaków wychodzi Antosia czyli znajoma nam suczka Rewolwerowców. Po kilku minutach w oddali widać w mroku nocy dwie czołówki. Regina i Leszek!!! Radość powitania po czym Regina omiatając wzrokiem w świetle czołówki najbliższe otoczenie zadaje pytanie.
- To Rewolwera jeszcze tu nie ma?
- Nie a co?
- Szedł przed nami, powinien już tu być.
Nagle, z przeciwnego kierunku, z którego przyszła Regina, z borowin wyłania się COŚ. Na czworaka, drąc nieziemsko ryja - RATUNKUUUUUUU!!! Skupione w jednym miejscu światła latarek ukazują obraz nędzy i rozpaczy. Jeśli ktoś oglądał horror "The Ring" to sobie to wyobrazi. Potargane przez gałęzie smreków długie włosy opadające na oczy i rozpaczliwie chwiejny chód Rewolwera znienacka budzi do życia pańcie z tipsami.
- Chodźcie - rzuca jedna z nich. - To nie jest impreza dla dzieci.
Po czym zawijają się tak szybko jak przyszły i odtąd jesteśmy już tylko w swoim zaufanym gronie.
Poranek jest piękny. Śniadanie, kawusia i niezbędny papierosek. Namiot Rewolwerowców jakby uśpiony. Jednak nie na długo. Pałaszując pod wiatą jajecznicę słyszymy subtelne "wzzzzzziuuuuut". To suwak w namiocie Rewolwera. I tu zaczyna się druga część show.
- Dzień dobry!!!
- A dobry - odpowiadamy.
Rewolwer i Regina siadają do wspólnego stołu i pałaszują swoje wiktuały. Nagle wkrada się niepokój. Liczymy. Stryjek spał pod wiatą. Moric w hamaku. My w swoim namiocie. Rewolwery w swoim. W takim razie gdzie jest Leszek?
- Leszek!!! - rozlega się donośne wycie całej ekipy. Antosia, wykorzystując swój instynkt zaczyna węszyć. Po kilku chwilach trafia na ślad. Jakieś 50 metrów od naszego obozowiska, w głębokich borowinach trafiamy na wygniecioną dziurę wypełnioną śpiworem z ledwo żywą zawartością.
- Tu jest - ktoś drze się wniebogłosy!!!
- A no tu jestem - odpowiada Leszek - chciałem się trochę przekimać.
I tu pojawia się okrzyk uradowanego z faktu odnalezienia kumpla Rewolwera!!!
- Moc, Energia, Endorfina!!!
P.S. Kilka tygodni później znów się spotkamy w tym towarzystwie i ten końcowy okrzyk Rewolwera zostanie trochę przerobiony, ale to temat na osobną historię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz