Był to pierwszy nasz wypad na Roztocze. Byliśmy ciekawi historii tych ziem. Mieliśmy w planach dużo, o wiele za dużo... Za dużo jak na krótkie, grudniowe dni spowite zimową już szarugą.
Nie mieliśmy zbyt wiele czasu aby zwiedzać. Życie koncentrowało się bardziej przy kuchennym stole na kwaterze. Tym bardziej, że gospodyni nie szczędziła nam smakołyków własnego wyrobu.
O poranku wybraliśmy się na jeden z wielu w okolicy kirkutów. Wszak Roztocze przed II WŚ było krainą wielokulturową. Podążając od autka wzdłuż najdłuższej w Polsce szerokotorowej linii kolejowej nr 65 Baśka wygrzebuje coś z piasku i mówi.
- Ty, patrz, znalazłam pińsiont groszy!!!
Przyglądam się uważnie i mówię.
- Groszy owszem, ale nie pińsiont, lecz 10. Jakieś dziwne - dodaję.
Przyglądam się uważnie i mówię.
- Groszy owszem, ale nie pińsiont, lecz 10. Jakieś dziwne - dodaję.
Obracam w palcach monetę, spod odpadających ziarenek piasku ukazuje się coraz więcej szczegółów tłoczenia. Nagle ukazuje się data 1840 a na rewersie godło Królestwa Kongresowego.
Wieczorem na kwaterze obracając w palcach ten skarb zastanawiam się do kogo mógł należeć. Może zgubił go jakiś żydowski kupiec idąc na groby swych przodków, a może chłop z pobliskiej wsi wracający z potańcówki w Zwierzyńcu. A może tę monetę zgubiła... Czy to ważne? Ważne, że czekała na nas 179 lat zakopana w piaskach Roztocza.
Wieczorem na kwaterze obracając w palcach ten skarb zastanawiam się do kogo mógł należeć. Może zgubił go jakiś żydowski kupiec idąc na groby swych przodków, a może chłop z pobliskiej wsi wracający z potańcówki w Zwierzyńcu. A może tę monetę zgubiła... Czy to ważne? Ważne, że czekała na nas 179 lat zakopana w piaskach Roztocza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz