Autosan h9 podjechał na zatoczkę. Wpakowaliśmy się ze wszystkimi gratami typu plecaki i zakupy tradycyjnie na sam tył – na ostatniej kanapie było najwięcej miejsca a i po kryjomu można było otworzyć piwko bez obawy, że zbierze się opieprz od kierowcy. Zresztą jemu i tak było wszystko jedno, doświadczał bowiem co weekend podobnych sytuacji, gdy banda górskich degeneratów wprawiała się przed ostateczną imprezą w górskiej chacie na końcu drogi.
Zanim ruszyliśmy, do autobusu wtoczyła się para młodych górali, nazwijmy ich Jaś i Małgosia. Byli już nieźle porobieni, choć godzina młoda, po czym zwalili się ciężko na siedzenia. On – od strony okna, ona – od przejścia. Autobus ruszył. Po kilku chwilach dał się usłyszeć fragment dialogu zakochanej pary.
- Jasiu….
- Co?
- Co robisz?
- Myślę… - odparł Jaś filozoficznie i wtopił bezmyślne spojrzenie w krajobraz przemykający za szybą. Miasto umykało za oknem i powoli zmierzaliśmy przez lasy w stronę znanej doskonale okolicy.
- Jasiuu… - dało się słyszeć z połowy autobusu jękliwe zawodzenie.
- No coo?...
- Co robiiisz?
- No myślę…
I tak zamyślony znów wbił ledwo przytomne spojrzenie ni to w brudną szybę, ni to w leśny krajobraz monotonnie przesuwający się za oknem. Nie utrwało pięć minut, jak znów Małgosia poczęła zawodzić pijacko.
- Jasiuuuuu….
- Co!?
- A co robisz?...
- No myślę…
W tym momencie autobus zarzucił ostro na zakręcie i cały bezwład nieco korpulentnej i odzianej w kreszowe wdzianko Małgosi zwalił się z całym impetem w przejście. Ciężko było powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Małgosia, z niemałym trudem gramoląc się z powrotem na siedzenie stęknęła z dezaprobatą:
- Aleś kurwa wymyślił…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz