Pomocnik

    Cóż było robić w górskim zadupiu, kiedy ekipa, znudzona i pozbawiona zajęć typu „pomagamy Babce w obejściu”, zapragnęła się rozerwać? Szło się do baru w dolinie a drogi wystarczało na godzinę w jedną stronę. Zabawiliśmy tam do nocy. Jakoś nikt nie pomyślał o tym, by zabrać latarki – szło się „na czuja” a droga znana była na pamięć, przemierzana setki razy – najpierw ścieżką w dolinie, potem lasem, przez wykroty, na których niejednego upadku jak na krzyżowej drodze dokonywał co drugi z delikwentów, zwłaszcza po uraczeniu tanim winem. 
    Na końcu pochodu, który już bełkotliwie zaczął śpiewać jakieś naprędce przypomniane piosenki został Wojtuś. W ciemnościach rozświetlanych jedynie nikłą poświatą księżyca, wzrok przyzwyczajał się szybko do nocy. Ta ciemność wyostrzała również zmysł słuchu. Człapiąc zygzakiem nieco z dala od rozwrzeszczanego towarzystwa, Wojtuś znienacka usłyszał dziwne odgłosy dobiegające z przydrożnych krzaków. Przystanął zafrapowany. Odgłosy skojarzyły mu się wpierw z jakimś dzikim zwierzem, jednak coś mu w tym wszystkim nie pasowało. Postękiwanie i chrapliwe burczenie i znów postękiwanie. Krążący w żyłach alkohol dodał mu odwagi i Wojtuś, na szeroko rozstawionych dla pewności nogach, niepewny ataku ze strony tajemniczego postękiwania, rozgarnął gałęzie krzaków. W ciemnościach zarysowała się sylwetka człowieka. Wojtuś, niepewny sytuacji wydusił z siebie:
     - Pomóc wom?!!      
    - Y Yy,nie trza – wydusiły krzaki. 
    Dopiero po kilku sekundach Wojtuś, na miękkich kolanach zreflektował się w całej sytuacji, iż właśnie oto przerwał chwilę romantycznego uniesienia pewnej pary, która korzystając z ciepłej osłony letniej nocy, postanowiła oddać się miłości. Wojtuś wycofał się zdezorientowany i chwiejnym krokiem, zawstydzony i skonfudowany popędził za resztą ekipy wchodzącą już w las i z daleka słychać było tylko przekleństwa tych, co swą drogę znaczyli upadkami przez korzenie drzew w ciemnym lesie.
    Przyznał się na swe nieszczęście do przeżytej przygody już w chałupie i naraził się tym na wyśmiewanie do białego rana. 
    - He He, pomocnik się znalazł – ryczeli kumple a Wojtuś, skulony cały w sobie ze wstydem popijał w kącie tanie wino przeklinając w duchu, że w ogóle wspomniał o całym zajściu. 
    Ci, którzy pamiętają całe zajście – a było to lat temu sporo – do dziś mu to wypominają i tak już pozostanie do końca świata albo i o jeden dzień dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz