Gęba nie szklanka

     Była jesień. Gościliśmy w Jaśliskach w Zaścianku, przemiłej agroturystyce prowadzonej przez panią Marię i pana Stanisława. Deszcz dopadł nas dwa dni wcześniej i nie odpuszczał, toteż długie dnie spędzaliśmy na przysklepiu, integrując się z mieszkańcami. Nasłuchaliśmy się wielu opowieści z tutejszego świata.
    Któregoś dnia siedzieliśmy na podwórku Zaścianka i sączyliśmy wódkę z piwem, paląc papierosy i bawiąc się z psem w rzucanie patyczka, kiedy napatoczył się Gospodarz. Dysponujący olbrzymią wiedzą na temat Jaślisk i okolic, z miejsca zaczął snuć rozległe opowieści, zapominając o oglądanym w telewizji meczu siatkówki. Przysiadł się do nas i opowiadał.
    - Panie Stanisławie, napije się pan z nami wódki? – zapytał w końcu Darek.
    - Ale to niemożliwe, żeby mnie goście częstowali – obruszył się Pan Stanisław, po czym znikł nagle w czeluści podwórza. Wyłonił się po chwili z napoczętą, aczkolwiek prawie pełną flaszką cytrynówki    lubelskiej. I tak zaczęła się biesiada, podczas której nasłuchaliśmy się mnóstwa lokalnych opowieści.
    I tak zrobiliśmy, że się zrobiliśmy.
    Położyliśmy się spać w stanie lekko nietrzeźwym. Albo raczej mocno.
    Była pierwsza w nocy, kiedy obudził mnie niezidentyfikowany huk i głośne „Baśka ratuj!” w ciemnościach. Zapaliłam światło w pokoju i oczom mym ukazał się widok jak z horroru. Zakrwawiony pysk Darka a on sam siedzący na podłodze. Przystąpiłam do reanimacji.
    Co się okazało, mądrala poszedł w nocy do kibla po ciemku i wracając przypieprzył w rozkładany fotel, na którym spał. Okulary rozbite, gęba roztrzaskana, obraz nędzy i rozpaczy.
    Dnia następnego wyglądał, jakby się nadawał do więzienia w Moszczańcu.
    No cóż, gęba nie szklanka, a jedynie wyglądem nieco mógł straszyć przez kilka najbliższych dni. Tak się kończy imprezowanie z Gospodarzem.

2 komentarze: