Zbójnicy 02





ROZDZIAŁ II - "ŹRÓDŁA ZBÓJNICTWA GÓRALSKIEGO I JEGO POCZĄTKI"

            Przed wprowadzeniem pańszczyzny warunki życiowe wsi góralskich na Podhalu i w Beskidzie Zachodnim były znośne. Aby przyciągnąć osadników na mało zaludnione tereny zwalniano ich z pańszczyzny na okres 15, a nawet 20 lat. Po upływie tego okresu czynsze nie były zbyt wielkie, a robocizna na pańskim wynosiła 1-4 dni w roku, istniała też możliwość jej wykupienia. Górale nierzadko osiągali pewien stopień zamożności, nie było charakterystycznego dla późniejszych czasów rozwarstwienia społecznego wsi.





Władysław Skoczylas - Pochód zbójników, drzeworyt kolorowany, 1919 r.
Muzeum Narodowe w Warszawie
źródło: www.pinakoteka.zascianek.pl/Skoczylas/Index.htm

            Już w drugiej połowie XV w. położenie chłopów bardzo się pogorszyło. Przyczyniło się do tego uzyskanie przez Polskę dostępu do morza w pokoju toruńskim, przez co zboże stało się towarem i wzrósł na nie popyt na rynku wewnętrznym i zagranicznym. Stąd ogromne zainteresowanie szlachty dla gospodarki wiejskiej. Rycerz zmienia się w ziemianina, który dążąc do podniesienia swych dochodów stara się coraz bardziej uzależnić od siebie chłopów, niejako przywiązać do ziemi, zmusić do posłuchu. Wzrastają ciężary pańszczyźniane. Pojawia się nowa forma gospodarki - folwarki. Powstają one kosztem ziemi chłopskiej i sołtysiej, którym w zamian dostają się nieużytki. Oczywiście chłopi nie przyjmują biernej postawy - stawiają opór. Ogólnie formy walki chłopów przeciw uciskowi dzielimy na legalne i nielegalne. Pierwszy rodzaj to procesy w sądach referendarskich, do których uciekają się chłopi z królewszczyzn. Gdy ta droga zawodziła pozostawały formy nielegalne, do których zaliczamy: odmawianie wykonywanie powinności na rzecz pana, zbiegostwo, zbójnictwo i powstania chłopskie.
            Do terenów podgórskich system gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej dotarł dopiero pod koniec XV w. Wówczas to na Podhalu szczególnie dał się we znaki góralom Marek Radułd. Chłopi musieli odwołać się do sąd królewskiego, który przywrócił im dawne prawa, choć niektóre ciężary pańszczyźniane pozostały podwyższone.
            Najbardziej jednak odznaczył się w ciemiężeniu górali zarówno na Podhalu jak i na Żywiecczyźnie Mikołaj Komorowski. Od jego też czasów właściwie rozwinęło się zbójnictwo na ziemi żywieckiej
.             Żywiecczyznę przekazał Piotrowi Komorowskiemu król Kazimierz Jagiellończyk w roku 1471. Odtąd przez przeszło 150 lat była ona w posiadaniu rodziny Komorowskich. Po śmierci Krzysztofa Komorowskiego przy podziale Żywiecczyzny w r. 1608 Mikołaj otrzymał we władanie państwo żywieckie i łodygowickie.





Źródło: Franciszek Lenczowski - "Materiały do dziejów miasta Żywca"
str. 12, Kraków 1957r.

            Stale potrzebując pieniędzy w roku 1618 sprzedał państwo łodygowickie za 60 tyś. złotych, a żywiecczyznę w roku 1624 oddał w zastaw królowej Konstancji za 600 tyś. złotych. Znany ten awanturnik, który dla zdobycia gotówki nie wahał się przed biciem fałszywej monety, w tym samym celu powiększał powinności chłopów. W swych posiadłościach wprowadził nieznaną tam dotychczas pańszczyznę. Zmuszał także ludność wołoską do osiedlania się na roli. Za jego rządów rozwinęła się gospodarka folwarczna, choć prawdę mówiąc nie on pierwszy ją zapoczątkował. Pierwszy folwark tzw. obszarski powstał z części wsi Sporysz, zwanej Obszar w r.1567 i 1568, a założycielami byli Jan Spytek i Krzysztof Komorowski. W r. 1599 Krzysztof Komorowski, a po nim syn Mikołaj powiększyli folwark obszarski skupując od mieszczan rolę i rugując dziesięciu chłopów z urodzajnych ziem, którym w zamian dostały się gorsze grunty na górze Grójec. Następnie za Mikołaj Komorowskiego powstało pięć folwarków: starożywiecki, jeleśniański, wieprzański, folwark w Lipowej oraz w Węgierskiej Górce. Już za czasów Jana Kazimierza starosta żywiecki Marcin Piegłowski założył jeszcze jeden folwark w Leśnej na gruncie wyrugowanego chłopa Urbana Pawlusa. Dzieła dokończył późniejszy właściciel państwa żywieckiego, który na początku XVIII stulecia jeszcze bardziej rozbudował ww. folwarki kosztem ziemi chłopskiej.
            Tworzenie folwarków przepełniło miarę krzywdy ludu wiejskiego. Oprócz rugowania chłopów z ziemi Komorowski stosował powiększanie pańszczyzny. Dotychczasowa robocizna wynosiła 1-4 dni w roku. Chłopi mogli ją wykupić z pieniądze. Wprowadzenie folwarków siłą rzeczy wpłynęło na wzrost jej wymiaru. Wsie nie leżące w bliskim sąsiedztwie folwarków nie były obarczane robocizną na polu, ale miały obowiązek zwozić zboże i dostarczać tramy do pił. Komorowski wymagał od poddanych zapłaty za zboże, które się w drodze ucierało. Rozciągał obowiązek wożenia tramów na wsie, które były od niego wolne. Wbrew inwentarzom chłopi musieli odbywać dwa razy do roku "podróże".
            Cóż dla Komorowskiego znaczyły z dawna ustalone inwentarze? Omijał je także w wypadku wybierania czynszów. Nie tylko je powiększał, ale także wybierał je wcześniej, np. na przednówku, kiedy chłopi nie posiadali pieniędzy. Wprowadził bezprawnie opłatę "stróżnego", która mieściła się w czynszu.
            Ponadto wprowadzał nowe daniny i powiększał dawne. Zmierzał on do wprowadzenia jednakowych danin dla wszystkich wsi. Dotyczyło to danin związanych zarówno z posiadaniem ziemi, jak też połączonych z hodowlą bydła. Pierwsze z nich to rugowe, przędza i gonty. Rugowe płaciły tylko te wsie, które posiadały prawo polowania. Komorowski daninę tą podwyższył i rozciągnął na wszystkie wsi. Zmusił też poddanych do oddawania po trzy łokcie przędzy więcej niż nakazywał inwentarz. Dawniej nowi zarębnicy nie byli zobowiązani do składani tej daniny. Tak samo sprawa wyglądała z gontami, zmuszano do płacenia w związku z tym po dwie kopy rocznie od każdego poddanego.
            Do drugiego rodzaju danin należały: dań barania, gunie i sery szałasie lub grudy. Początkowo płaciła je tylko ludność wołoska. Później rozciągnięto ją na wszystkich wieśniaków hodujących owce i kozy. Jeżeli chodzi o dań baranią, to wymagano od posiadacza owiec co roku po 3 grosze od owcy lub co piętnastą sztukę jednoroczną. Co trzy lata każdy musiał płacić od 100 owiec jednego barana trzyletniego lub 2 złote. Komorowski zamiast sztuki jednorocznej żądał barana trzyletniego albo po 6 groszy od owcy. W wypadku tzw. guni domagał się co roku jej oddawania lub płacenia 5 złotych. Co do sera, to według inwentarzy obowiązywało oddawanie co trzy lata od 100 owiec takiego sera, jaki można było zrobić z jednego udoju od 100 owiec. Można było zamiast tego zapłacić 40 groszy . Komorowski nakazał płacenie co roku po 66 groszy lub dawanie sera z udoju od 300 owiec. To jeszcze było mu mało. Od jednego udoju owiec w szałasie domagał się grudy, a także po jednym jagnięciu. Wprowadził przy tym nieznaną daninę od bydła rogatego i zmuszał poddanych do oddawania krowy lub wołu witalnego na dzień Św. Wita.
            Na tym nie kończył się rejestr obciążeń ludności góralskiej ze strony Komorowskiego. Wielką niesprawiedliwością było traktowanie ludzi nowo osiadłych czyli "nowaków" jako starych rolników. Okres swobody obowiązywał do lat dwudziestu. Starosta nie zważając na to, zmuszał tych ludzi do płacenia danin i wykonywania robocizny.
            Z dawien dawna karczmy wiejskie stanowiły uposażenie sołtysów. Wraz z objęciem rządów Komorowski wprowadził własne browary i gorzelnie oraz nowe karczmy. Zabronił chłopom ważyć piwo i pędzić gorzałkę, choć opłata za to wchodziła w zakres czynszów. Zmuszał do szynkowania złego piwa i gorzałki jednocześnie każąc płacić za nie wyszynkowane trunki. Poza tym obowiązywało poddanych wożenie piwa w niedzielę z browaru do karczm. Nie mówiąc już o tym, że górale zmuszani byli do "odwiedzania" swoich karczem. Poza tym zarębnicy i komornicy używani byli do ciężkich robót w browarach.
            Starosta odebrał chłopom bardzo dogodny dla nich przywilej, chodzi mianowicie o to, że mogli oni dotychczas bezpłatnie brać drzewo z lasu na opał. Za to drzewo Komorowski wprowadził opłaty. Każde wykroczenie przeciw temu karano więzieniem lub specjalnymi opłatami.
            Wobec opornych stosowano kary pieniężne, chłostę i więzienie. Wprawdzie od r. 1558 na skutek skarg chłopskich zostały zniesione kary pieniężne, lecz Komorowski nie myślał zastosować się do tego. Jeżeli wieśniacy nie mogli od razu uiścić żądanej kwoty, wtedy zabierano im ruchomy majątek.
            Chłosta stała się najbardziej rozpowszechnioną karą. Więzienia były przepełnione. Tak karano przeważnie nie tylko za bierny opór, lecz za wnoszenie skarg do sądu referendarskiego. Komorowski za nic sobie miał wyroki tegoż, nie myślał wcale o stosowaniu się do nich. Nie uznawał też glejtów, które chłopi otrzymywali w imieniu króla w celu uchronienia się od zemsty starosty. Kto odważył się wnieść skargę wiedział, że czeka go więzienie, kara zakucia w dyby lub przykucie za szyję do ściany.
            Jak widać z powyższego legalna droga działania nie przynosiła rezultatu, wszelkie zarządzenia sądów referendarskich rozbijały się o lekceważący stosunek starostów. Sądy te okazały się bezsilne, sprawy ciągnęły się latami, a dola chłopska pogarszała się z dnia na dzień.
            Bezskuteczne zabiegi nie zniechęcały górali, gdy zawodziły legalne środki - przechodzili do nielegalnych, a nawet do działania czynnego.
            Jedną z form oporu było zbiegostwo, które za rządów Mikołaja Komorowskiego przybrało olbrzymie rozmiary. Chłopi uciekali głównie do państwa orawskiego założonego przez rodzinę Thurzonów na pograniczu północnych Węgier i południowej Polski w drugiej połowie XVI w. i dali początek osadnictwu Górnej Orawy.
            Sytuację na wsi pogarszały występujące raz po raz klęski elementarne, jak np. w r. 1621 "wody wielkie i chleb był mały i drogość wielka, że ludzie w górach jemiołę jedli i wiele ubogich od głodu poumierało".
            Nienawiść swą górale kierowali głównie przeciw nowo założonym folwarkom, które też ustawicznie nękane były przez napady zbójeckie. Na podstawie "Dziejopisu żywieckiego" można wnioskować, że najwięcej spraw przed sądem miejskim o zbójnictwo toczyło się w latach 1621-1622, co pozwala sądzić, iż wówczas nadużycia, gwałty i okrucieństwa Komorowskiego sięgnęły zenitu.
            Wystarczy przejrzeć "Akta spraw złoczyńców miasta Żywca", a pod datą 1622 znajdziemy wzmianki o napadzie na dwór pana Suskiego w Nowym Rychwałdzie oraz na folwark w Wieprzu, gdzie zbójnicy zmordowali urzędnika Mikołaja Wojnarowskiego. W tym samym roku obrabowali dwór pani Strzalinej w Dąbrówce oraz folwarki w Węgierskiej Górce i Lipowej. Charakterystyczny wypadek zdarzył się w r. 1662. Otóż urzędnik z Węgierskiej Górki Michał Ormianiec został zabity w Cięcinie przez doprowadzonego do rozpaczy nieludzkim postępowaniem, głęboko skrzywdzonego Jana Jantoła. "On też nie mogąc wytrwać swej krzywdy, siekierą go ciął..." W r. 1688 w Rajczy zginął z ręki zbójników również urzędnik z Węgierskiej Górki Marcin Jaszek. Świadkami zabójstwa byli górale, z których żaden nie stanął w obronie, widocznie urzędnik ów musiał być znienawidzony. Podobnie w r.1717 towarzystwo złożone z 25 zbójników napadło na folwark w Wieprzu, a jego urzędnika Wojciecha Kąkola zabito.
            Mikołaj Komorowski dał się we znaki także ludności Podhala i był przyczyną powstania chłopskiego w roku 1630, trwającego trzy lata. Wobec zdecydowanej postawy górali, Komorowski musiał ustąpić ze starostwa nowotarskiego.
            Powstania chłopskie w Polsce były raczej rzadkim zjawiskiem, nie zawsze istniały ku temu sprzyjające warunki (np. wojny, zaburzenia wewnętrzne).
            Zbójnictwo zaś trudne do zwalczania rozwijać się mogło stale, bez względu na okoliczności. Stąd spełniało ono wżną rolę i było najskuteczniejszym środkiem walki z ciemiężycielami. Walka ta znajdowała swe odbicie w pieśniach ludu góralskiego.





 
"Panowie, panowie, bedziecie panami
Ale nie bedziecie przewodzić nad nami"
 

Oto charakterystyczna pieśń górali słowackich, która świadczy o tym, że zbójnicy byli przekonani o słuszności swego działania:





"Ja musim byt zbojnik, bo krivda velika
nepravost u pana, pravda u zbojnika"
 

Wspomnieć należy w tym miejscu jeszcze jednego okrutnika, senatora Stanisława Warszyckiego, do którego należało w II poł. XVII w. państwo łodygowickie. Jemu to zamek w Łodygowicach zawdzięcza wały i mury obronne. Słynął z okrucieństwa wobec chłopów, stosował wymyślne tortury, przy których sam lubił asystować. Pisze o nim Komoniecki: "Tegoż roku (1670) Maciek Wajdzik z Łodygowic u J.M. pana Stanisława Warszyckiego, kasztelana krakowskiego, w państwie łodygowskim za podstarościego albo rządcę państwa, który że był chłop dostatni i pyszny, iż jednego czasu rzekł do pana, gdy zbójcy grasowali żebym ja tego dziada samo trzydziest w Pilczy wyrabował, a on tylko pól grosza ma ode mnie, za co dał go pan pojąć i w Pilczy obiesić, gdyż był pan bardzo surowy i zły".
            Przejście na gospodarkę folwarczną i wzrost ciężarów pańszczyźnianych są jedną z bardzo ważnych przyczyn zbójnictwa, ale nie jedyną. Drugim ważnym powodem było rozwarstwienie wsi. Oprócz bogaczy wiejskich, głównie sołtysów pojawiły się grupy chłopów małorolnych i bezrolnych - zagrodników, komorników i chałupników zmuszonych szukać pracy u bogatych gazdów. Ludność wiejska cierpiała więc podwójny wyzysk: ekonomiczny i poza ekonomiczny.
            W związku z tym zrozumiałe stają się napady zbójników na chłopów, szałasy pasterskie, księży itd. Szczególnie ma krzywdzie chłopskiej bogacili się sołtysi, którzy z racji pełnionych funkcji dopuszczali się licznych nadużyć, posuwali się nawet do rugowania co biedniejszych kmieci z ziem. Nie inaczej przedstawiał się stosunek plebanów do ludności góralskiej, pełen pogardy i lekceważenia
.             Ze względu na to, że powstania zbrojne kończyły się niepowodzeniem, lepszą bronią było zbiegostwo. Ale zbiegowie zdawali sobie sprawę z tego, że na nowym miejscu wolnizna przysługująca nowym osadnikom z czasem się skończy i czeka ich podobne do dawnego jarzmo pańszczyźniane. Dlatego niektórzy wybierali drogę prawdziwej wolności - żywot zbójnicki. Od zbiegostwa więc do zbójnictwa tylko jeden krok. Zdawała sobie z tego dobrze sprawę szlachta, skoro nakazywała więzić wszelkich luźnych i obcych ludzi pojawiających się we wsiach.
            Wiek XVII przyczynił się do jeszcze większego rozkwitu zbójnictwa. Było to związane z "potopem szwedzkim" i zaburzeniami wewnętrznymi w kraju pod koniec panowania Jana Kazimierza. Wówczas górale żywieccy, w tym także zbójnicy czynnie byli zaangażowani w walk z wrogiem. Godna podziwu jest patriotyczna postawa prostego ludu w odróżnieniu od stanowiska szlachty kroczącej drogą zdrady. Król, do którego wtedy należała Żywiecczyzna, pragnąc wykorzystać nienawiść chłopów do Szwedów obiecał im różne ulgi po wojnie, a zbójnikom wydawał glejty bezpieczeństwa przymykając oczy na ich przeszłość. Górale bowiem stanowili dogodny materiał do walki podjazdowej, zaprawieni do tego dzięki zbójnictwu. Przed udaniem się na Śląsk wydał w Żywcu 13 października 1655 r. uniwersał królewski do chłopów, żądając od nich wierności i pomocy. Obiecał za to uwolnić ich od wszelkich czynszów zamkowych na okres 3 lat.
            Górale żywieccy wzięli udział w zdobyciu Oświęcimia. Wyruszyli także na odsiecz Częstochowie i wsławili się po drodze zdobyciem Wielunia. Po powrocie z tej wyprawy uczestniczyli w powstaniu przeciw Szwedom zorganizowanym przez dziekana ks. Stanisława Kaszkowica, oficera Jana Karwackiego, podstarościego czorsztyńskiego i Jana Torysińskiego, administratora dóbr łodygowickich. Ks. Kaszkowic zaciągnął na służbę króla polskiego rozbójnika orawskiego Macieja Klinowskiego, dając mu jako przywódcy 50 złotych.
            W trudnym położeniu znalazło się państwo żywieckie w r. 1662. Był to okres działalności "Związku Pobożnego" i "Związku Święconego". Na terenie Żywiecczyzny pojawiła się ekspedycja wojskowa "Związku Pobożnego", która poczyniła niesamowite szkody ludności. Niewiele lepiej zachowywał się wysłany przez króla dla ochrony ziemi żywieckiej porucznik Bidziński. W tej sytuacji również szukano porozumienia ze zbójnikami. wtedy to glejty bezpieczeństwa otrzymali Jan Klimczak, Łysień i Mizia.
            Na skutek opisanych wydarzeń zbójnictwo wzrosło w siłę i bardzo się rozzuchwaliło. Niespokojne czasy zapewniały "dobrym chłopcom" bezkarność i duże korzyści. Słusznie narzekała w tym czasie szlachta, że zbójnictwo rozkwitło nad miarę.
            W wyniku rozbiorów, gdy południowe tereny Polski znalazły się pod panowaniem austriackim, zbójnictwo przeżywało okres ponownego odrodzenia. Wiązało się to z obowiązkową, długoletnią służbą w wojsku austriackim. Jedyną ucieczką dla górali stały się niedostępne góry i lasy, a że trzeba było z czegoś żyć, grupowano się w towarzystwa zbójnickie i napadano. Miłujący swobodę górale nie chcieli spokojnie znosić niewoli. Wyrazem tego jest piosenka góralska o następującej treści:






"Góry moje, góry, tęskno mi za wami
Bojek od młodości naucony z wami"
 

Zdarzało się, iż niektórzy stawali się zbójnikami po prostu przez przypadek. Tak było w wypadku Proćpaka, który za kłusownictwo dostał się do więzienia. Potem zbiegł i ukrywał się, a gdy brakło zwierzyny, z kłusownika stał się zbójnikiem. I tu podłożem zbójnictwa była walka z niesprawiedliwym ustrojem, gdyż górale nie uważali kłusownictwa za przestępstwo. W ich pojęciu zwierzyna należała do wszystkich, biednych i bogatych, była środkiem potrzebnym do życia. Nie znajdując wyjścia ze splotu okoliczności, sami wymierzali sprawiedliwość.
            Inni chwytali się rzemiosła zbójnickiego z zemsty. Ondraszek, syn bogatego chłopa z Janowic stał się słynnym śląskim hetmanem zbójnickim, gdy doznana od hrabiego Prażmy zniewaga uczyniła z niego mściciela krzywdzonego ludu śląskiego. W jego działaniu występują na czoło akcenty o charakterze społecznym.
            Pewne znaczenie sprzyjające rozwojowi zbójnictwa miało środowisko geograficzne, ale nie był to czynnik decydujący, jak uważają niektórzy uczeni, zwolennicy determinizmu geograficznego. Góry i lasy ułatwiały zbójnicki żywot, ale nie uchroniły przecież zbójników od ostatecznego wytępienia w XIX wieku przez władze austriackie.
            Reasumując stwierdzamy, że zbójnictwo było rodzajem zbrojnej partyzantki chłopskiej, a u podnóża jego leżało głównie: 

a. przejście z gospodarki czynszowej do folwarczno pańszczyźnianej
b. wzrost powinności i ciężarów pańszczyźnianych
c. proces społecznego i gospodarczego rozwarstwienia wsi góralskiej

            Duże trudności wywołuje zagadnienie ustalenia początków zbójnictwa. Na tym polu występują liczne rozbieżności wśród historyków. Jedni twierdzą, że początki zbójnictwa są niemożliwe do ustalenia (np. J. Grzegorzewski, J. Kantor). Inni określają jego początki na XIII, a nawet XII wiek (E. Długopolski, J. Rafacz, J. Kuchta i inni). Jeszcze inni posuwają się do absurdalnego twierdzenia, iż zbójnictwo istniało już z chwilą powstania państwa polskiego. Nie jest to nic innego jak tylko utożsamianie zbójnictwa z rozbójnictwem, na co już zwracaliśmy uwagę.
            Aby rozwikłać ten problem trzeba przede wszystkim zda sobie sprawę z istotnych różnic pomiędzy zbójnikiem a rozbójnikiem.
            Zbójnictwo bowiem rozwijało się tylko wśród górali i tylko na terenach przez nich zamieszkałych. Sprawa ta ma związek z osadnictwem. Wiadomo przecież, że akcja osadnicza na Podhalu i w Beskidzie Zachodnim została zapoczątkowana dopiero w XIII w., a więc wcześniej na tych obszarach nie było górali i wobec tego nie mogło istnieć zbójnictwo. Co więcej - zbójnictwo było buntem przeciw istniejącej rzeczywistości społecznej.
        Wzmianki w źródłach historycznych z XII, XIII, XIV, a nawet XV stulecia odnoszą się do rozbójników, pospolitych przestępców. Mogli to być rycerze-rabusie, zarówno Polacy, jak i Węgrzy, gdyż górami przebiegała granica polsko-węgierska. Oni to dawali się we znaki przybywającym tam osadnikom i przeszkadzali w kolonizacji tych ziem. Przez to samo odpada ich związek z ludnością miejscową.
            Historia zna wielu rozbójników pochodzenia szlacheckiego. Oto kilka przykładów: rozbojem trudnili się Włodek i Włodkowa Skrzyńscy z Barwałdu. Takim rozbójniczym gniazdem było zamczysko Skrzyńskich na górze Grojec koło Żywca. Słynął z napadów Mikołaj Siestrzeniec Kornicz, który ze swą bandą najechał Sławków, a potem ze zdobyczą uciekł na Morawy. W tym samym czasie działał na Śląsku polski rozbójnik Krystyn z Koziegłów, kasztelan sądecki. Obok Bestwiny w powiecie bielskim urządzili warownię najemni żołnierze śląscy na czele z Kawką i Żakiem Świeborowskim. Stąd przedsiębrali wyprawy rabunkowe, a to z powodu nie wypłacenia im żołdu w wojnie polsko-pruskiej. Ustąpili w r. 1458 po zapłaceniu im należności.             Na podstawie powyższych rozważań dochodzimy do wniosku, że przed wiekiem XVI, tzn. przed wprowadzeniem gospodarki folwarczno pańszczyźnianej zbójnictwo na Podhalu i w Beskidzie Zachodnim nie mogło mieć miejsca.
            Do naszych czasów dochowały się nieliczne materiały źródłowe dotyczące zbójnictwa w XVI wieku w ziemi żywieckiej. Przyczyną tego jest zniszczenie lub zaginięcie z powodu klęsk żywiołowych ksiąg sądowych miasta Żywca. Pewne wiadomości do tego okresu czerpiemy z " Akt spraw złoczyńców miasta Żywca".
            Najstarsza wzmianka o zbójnictwie na terenie Żywiecczyzny pochodzi z r. 1529. Jan z Pilzna w dziele pt. "O różnych rzeczach i gadaniach nowych w Sarmacji" wspomina o napadzie zbójników na Biernata Lublina pod Żywcem.
            Sprawy o rozboje pojawiają się dopiero pod koniec XVI w. Z roku 1589 mamy sprawę o zamordowanie Kojsza z Juszczyny przez Wojciecha Muchę i jego syna Marcina. W tymże roku sądzony był Grzegorz Knot, oskarżony o rabunek i morderstwo Wojciecha Smalcerza z Radziechów, poddanego pana Komorowskiego. Następne wzmianki pochodzą z r. 1593. Wówczas to został skazany za rozboje Stefan Tomczyk alias Butorczyk z Rabki, poddany pani Krakowskiej. Wraz z towarzyszami napadł na dwór pana Podwysockiego, niedaleko Starego Sącza. On też był sprawcą "najścia" na bacę w orawskim szałasie. W roku 1594 były trzy rozprawy o rozboje: Józefa Joska, który był uczestnikiem napadu na Żydów w Bulowicach, Jana Steblika, sprawcy licznych kradzieży oraz Krzysztofa Sroki z Zarytego oskarżonego o grabież pasterzy nad Sołą. W cztery lata później mamy ciekawą sprawę Szymona Czanieckiego o napad na pana Czanieckiego w Czańcu. Tutaj też pojawia się wiadomość o ataku na przejeżdżającego księcia cieszyńskiego.
            Wiek XVII przynosi nam już bogatsze przekazy źródłowe. Znajdujemy je zarówno w "Czarnej księdze żywieckiej" jak i w "Dziejopisie żywieckim" Komonieckiego. Wprawdzie ten ostatni używa nazwy zbójnik pierwszy raz dopiero pod rokiem 1622, ale wiadomości z lat wcześniejszych zawarte w jego kronice wskazują na różne "złe uczynki" bardzo zbliżone swym charakterem do zwykłego zbójnictwa. Weźmy przykładowo notatkę z r. 1569, z której dowiadujemy się, iż 18 października "... w nocy kościół farny żywiecki złodzieje wykradli". Kronikarz nazywa więc zbójników złodziejami, a w zapisce z 1611 roku już "złoczyńcami".
            Mamy wobec tego pełne prawo twierdzić, iż początek zbójnictwa datuje się do XVI stulecia. Szczyt jego rozkwitu przypada na wieki XVII i XVIII, które nie na darmo określa się jako "złoty okres" zbójnictwa. Świadczą o tym rozpaczliwe usiłowania szlachty zmierzające do jego wytępienia, co znajduje odbicie w "Laudach sejmiku zatorskiego".
            Po śmierci jednego z najsławniejszych hetmanów zbójnickich Martyna Portasza w roku 1689 udało się na jakiś czas częściowo zahamować zbójnictwo. Ponownie odżyło ono ze zdwojoną siłą w wyniku rozbiorów w związku z przymusową służbą w wojsku austriackim. Wówczas to działa na Żywiecczyźnie wspomniany wyżej Jerzy Proćpak z Kamesznicy, na którego władze austriackie czyniły formalne obławy przy użyciu większej ilości wojska i gajowych.
            Zlikwidowanie towarzystwa Proćpaka było potężnym ciosem, po którym zbójnictwo nie podniosło się już nigdy. Dławione przez austriackich żandarmów zamierało coraz bardziej, aby po roku 1848 (po uwłaszczeniu) zaniknąć na zawsze.
            Do dziś żyje jeszcze w podaniach ludowych z okolic Soli, Ujsół i Rycerki harnaś Cukrzyk działający ze swą familią na początku XIX wieku w Beskidzie Żywieckim, na Orawie i Słowacji. Czy tak było naprawdę? Czy też fantazja ludu góralskiego zrodziła z mroków przeszłości nowego bohatera? Źródła o tym milczą...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz