niedziela, 14 marca 2010

Wielka Racza winter expedition
14 marca


 

Pogoda - bez komentarzy. Sypie od piątku. To chyba dlatego, że dwa tygodnie wcześniej śmiałem twierdzić, że zima już opuściła Beskidy. W Rycerce Kolonii musimy sobie własnonożnie udeptać parking.



 
Żółty do góry niby przetarty, ale idzie mi się ciężko.




 
Szlak tonie w śniegu. Powyżej poziomicy 1000m zaczyna się prawdziwa zima.



 
Jakoś dochodzimy. W planie był powrót przez Przegibek do Kolonii, ale pogoda wyraźnie kisi się z minuty na minutę. Zaczyna wiać, prószyć drobnym śnieżkiem. Nie pamiętam dokładnie, ale to chyba ja jako pierwszy mówię:
- To nie ma sensu. Jest źle.

Przyznaję bez bicia - to wyłazi ze mnie strach po ubiegłorocznej traumie na Gibasach. Zresztą jest już późno, o wiele za późno. Ale jak to CZUBY. Nawet po decyzji odwrotu nie mogą być spokojne. Schroniskową jadalnią co chwilę wstrząsają salwy gromkiego śmiechu, z kuchni wędrują na stół kolejne smakołyki (ehhh pierożki, krokieciki, barszczyk, herbatka z rumem, grzaniec ect.), w przerwie podziwiamy niesamowity widok na Małą Fatrę i Babią Górę z wieży widokowej na szczycie, składamy w śniegu rytualną ofiarę dla Królowej Śniegu (aby se już wreszcie poszła hen w pizdu).





 
Ale w końcu nadchodzi ta chwila, że czas się zbierać w dolinę. Jeszcze pamiątkowa fota żeby nie było, że nas tu nie było (jak mawia xaga).



 
Sypie jak przed wojną, ale w takim towarzystwie nic nie jest straszne. Kolejne niekontrolowane napady śmiechu po drodze umilają nam czas wędrówki do Kolonii. W sumie to chyba schodzimy dłużej niż wychodziliśmy, ale jak utrzymać równowagę jak człowiek ciągle się śmieje.




 
Co rusz, ktoś leży w zaspie.



 
Podsumowanie??? A co tutaj podsumowywać??? Z Wami Czuby wszędzie, zawsze i w każdą pogodę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz