sobota, 6 sierpnia 2016

Czeretniki - pasemko zapomniane i Lasek
6 - 7 sierpnia




   Tym razem plan docelowy to chatka studencka na Lasku w odwiedziny u starego znajomego Mariusza. A żeby było ciekawiej – doklejamy do tego wypadu niedługą traskę mało uczęszczanymi Czeretnikami, czyli pasmem bocznym Beskidu Małego ciągnącym się od Ślemienia po Pewel Małą. 



  Pogoda nie rozpieszcza. Gdy wysiadamy z Darkiem z busa w Ślemieniu zaczyna się pierwsza mżawka. Decyzja – szybkie piwo, uzupełnienie zakupów i pomimo niesprzyjającej aury – zasuwamy w górę.
   Początek szlaku to niestety asfaltowa droga wznosząca się ku mglistej ścianie lasu. Mijamy niebieskie skrzynki na listy, malwy w ogródkach i ruiny dawnego pieca hutniczego zbudowanego przez rodzinę Wielopolskich. Przetapiano tu rudę darniową w żelazo a siłą napędową młotów były wody potoku. Niestety piec oraz okoliczne zabudowania spłonął w roku 1780 i teraz tylko została po nim niszczejąca w oczach ruina.



  Chmury są złowieszcze. Zakładamy kurtki przeciwdeszczowe. Z mokrej ściółki zaczynają uśmiechać się pierwsze grzyby. I tak zamiast za oznaczeniami szlaku patrzymy za grzybami i skręcamy w złą stronę. Na szczęście szybko orientujemy się, że to nie ten kierunek i zawracamy, ale przynajmniej klika ładnych okazów gniewusów wędruje od tej pory z nami.
   Szlak nie rozpieszcza. Dość szeroką traktorówką, wśród lśniących od deszczu borowin, poprzez błota, pniemy się mozolnie zboczem Gachowizny aż w połowie drogi dopada nas mocny deszcz siekący twarz. Chronimy się pod gęstym parasolem świerkowych gałęzi, by przeczekać. Batonik, herbatka, deszcz trochę zelżał, więc w drogę. Zbieramy grzyby, które jak zmokłe kury wyrastają wzdłuż ścieżki i widać je z daleka po lśniących od deszczu kapeluszach. Pachnie darń, pachnie mokre drewno, pachnie błoto…



   Gachowizna (dokładnie pod szczytem Gachowizny, 723 m), zmieniamy szlak z niebieskiego na żółty i zaczyna się najprzyjemniejszy odcinek trasy – po wierchach Pasma Pewelskiego czyli Czeretników. Łagodne zejścia, łagodne podejścia, falujemy wśród mgieł i z deszczem za kołnierzem. Przeskakujemy błota i płyniemy przez łąki i pomału zarastające łąki śródleśne… I tylko żal, że nie widać dalej niż pobliski las, bo widok z Czeretników jest piękny, na Babią Górę, Pilsko, Jałowiec… Ech, nie dziś niestety… Powyżej przysiółka Olszówka pod Czeretnikiem przysiadamy na plecakach wśród traw. Pod niebem krąży kruk, w dole parują wzgórza. Szybkie piwko dla kurażu i dwie przemoknięte kury zbierają się do dalszej drogi. Reklamówka z grzybami coraz cięższa.


   Czeretnik (766 m) to najwyższe wzniesienie całego pasemka, polanka otoczona lasem. Przeskakując błota schodzimy z niego na malowniczą przełączkę, gdzie stoi murowana kapliczka. Przestaje padać, jedynie pojedyncze krople deszczu, które wiaterek strąca z drzew kapią na nos. Stąd widać przysiółek Madeje i mgły wznoszące się ponad czerwone dachy. Odsłaniają się nareszcie pomaleńku góry, głównie pasmo Jałowca i Czerniawy z ledwo widoczną Babią w tle a po drugiej stronie – już z dalszych polan za kapliczką – Pilsko i Barania ze Skrzycznem na ostatnim planie.
   Dymią góry… Malowniczymi łąkami docieramy do przysiółka, gdzie cisza, spokój, bezludnie, przy zagrodach szczekają jedynie pieski i gdaczą kury. Nie spotkaliśmy żadnego człowieka jak do tej pory. Nawet przy obejściach nie ma żywej duszy. Szkoda, że trzeba już schodzić, szkoda, że to pasmo jest tak krótkie, bo można by iść nim w nieskończoność, przez te mokre łąki, przez pachnące grzybnią lasy, uśpione w deszczowych mgłach…




   Schodzimy asfaltem do Pewli. Po drodze usiłujemy zrobić zdjęcie koziołkowi sarny, ale płoszy się niestety. Szybka przekąska w Pewli U Świętych i zgarnia nas autem Mirek. Zostawiając auto u górala pod domem na przysiółku nieopodal, do Chatki SST Lasek docieramy w 20 minut szlakiem „chatkowym”. 

  Ale to już zupełnie inna historia…





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz