niedziela, 6 grudnia 2009

Mikołajki w Beskidzie
5 - 6 grudnia

Luboń Wielki


 
Pomysł spotkania narodził się kilka tygodni wcześniej. Mikołajki w górach - czemu nie. Padło na dobrze nam znane i gościnne schronisko na Luboniu Wielkim. Na wspólną trasę umawiam się z xagą. Ciufa zawozi nas do Jordanowa. Przez Naprawę i Mały Luboń uderzamy na "górę z antenką". Jak na grudzień jest wmiarę ciepło, jednak pogoda sama w sobie nie rozpieszcza. Pochmurno, zero widoczności. Przy zakopiance krótki rest w celu uzupełnienia płynów ustrojowych ;)



 
Na miejsce docieramy jako pierwsi. W schronisku kierownikuje Pietruś, jemy obiadek, rozkładamy graty, czekamy na resztę. Mocno po zmroku wreszcie docierają: Małżowinka, Djinn i Angi. Mikołajkujemy :D





 
Po kilku chwilach czeka mnie największe zaskoczenie tego wieczoru. Docierają Ewa i Alex. Że też chciało się im jechać przez pół Polski ;)



 
Jest gitara, śpiewnik, mufinki od Janioła, wino, kobiety i śpiew ;)



 
Rano otwieram oko i... nosz cholera Djinn, mieliśmy wstać na wschód słońca. Za oknem różowo. Schodzimy na dół z xagą, próbujemy znaleźć klucze od schroniska i... desantujemy się przez okno. Przed schroniskiem takie widoki...






 
... gdzieś tam w oddali majaczy Królowa Beskidów...




... postanawiamy zejść kilkaset metrów zielonym szlakiem, może będzie widać Tatry. Nie mylimy się..




 
... kilkadziesiąt minut fotograficznego szaleństwa, po czym wracamy do schroniska... przez okno. Następna godzina upływa nam na poszukiwaniu kluczy, które gdzieś zaginęły w ferworze walki poprzedniego wieczoru ;) W końcu się odnajdują. Czas na śniadanie, błogie lenistwo, pogaduchy. Znów przychodzi ta pora gdzie trzeba się zacząć zbierać. Pamiątkowe zdjęcie MikołajkoBESKIDoczubów...



 
... i schodzimy w doliny. Tak kończy się dla mnie górski rok 2009. Nie powiem, bo wielce udany ;)
Djinn podwozi naszą wesołą bandę do Grodu Kraka, a stamtąd wracamy wraz z xagą busem do Andrychowa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz