niedziela, 24 marca 2013

Palmy zimą podszyte
24 marca

Beskid Mały


 
Dowiedziałem się w sobotę wieczorem o tym, że nazajutrz mam być na Groniu JPII. Aby się pomodlić, w końcu to Niedziela Palmowa. Ale ja tam za bardzo praktykujący nigdy nie byłem. Na dodatek lekarz ostrzegał - zero wysiłku, zero piwka, zero papierosków, zero seks... a o tym miałem nie pisać (dzieci mogą czytać).

Chyba się konował mylił. Pomimo uciążliwego śniegu (miejscami po jaja), pomimo mrozu, pomimo zmęczenia czuję się bardzo dobrze. A było tak...

Rano wystartowaliśmy z neną i jolantą na Groń JPII. Szlakiem emeryckim, ale za to bardziej widokowym niż podejście czarnym do schronu.
 
 

 

I to okazuje się wybitnie słusznym wyborem. Widoki wypalają ślipia...


 

W połowie drogi dogania nas niejaki marekk500. I tak zostanie już do końca.


 
 
Na Groniu masa ludzi. Z resztą podąża za nami, przed nami, koło nas dobra pielgrzymka. Pod kaplicą kolejne (nie)spodziewane spotkanie. ferdynans!!!
 
 
 
 
W połowie mszy urywamy się z ferdynansem, aby zaanektować jakiś stolik w schronie. Niebawem dociera reszta ekipy i można popalmować.
 
 

 

Już, już mamy się zbierać, gdy widzę kolejną znajomą gębusię... maurycy!!!


 
 
Wspólnie ruszamy na Leskowiec i po drodze spotykamy kogo??? No właśnie - kogo??? tomkosa i Bisqpa!!! Ten Beskid już dawno stał się dla nas za Mały.
 
 
 
 
Szczyt, jak szczyt, ani mnie nie zachwyca, ani nie powala choć pewien widok zrobił na mnie na wrażenie. Tak, to ten poniżej...
 
 
 
 
Dziękuję za tę niedzielę. Pomimo czarnych myśli kołatających się tam gdzieś w mojej głowie, dałem radę. A może to wpływ towarzycha i "eliksiru szczęścia" ferdynansa.


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz